Monday 10 September 2012

chapter 17.


Będąc wciąż nastolatkiem, podejmowanie poważnych decyzji to na prawdę duże wyzwanie. A już tym bardziej, gdy cały świat patrzy nam na ręce.
Każdy, choćby najmniejszy błąd, będzie rozdmuchany do maksymalnych rozmiarów, czasem aż tak, ze zacznie się mijać z prawda.
Będąc gwiazda światowego formatu, wyrzucenie papierka na ulicy będzie uznane jako chamstwo i jak najgorszy przykład dla fanów.
A przecież, nawet będąc celebryta, wciąż jest się człowiekiem, wciąż popełnia się błędy i mimo iż w światłach reflektorów gra się najszczęśliwszą osobę na ziemi, za kurtynami każdy ma swoje wady i problemy.
Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, ze to o co zamierzał ja zapytać, nie długo pojawi się na okładkach, jednak uważał, ze robił dobrze.
Po uklęknięciu, podniósł na nią wzrok, uśmiechając się i wysuwając zza siebie małe pudełeczko.
- Madi ... – odezwał się, chcąc wyrwać ja z szoku w jakim aktualnie była – Nie boj się, to nie to o czym myślisz – odparł, chcąc ja uspokoić.
- Uff ...
- Chciałbym Cie zapytać, czy nie zechciałabyś ze mną zamieszkać? – wykrztusił, otwierając pudełeczko, gdzie leżały nowiutkie, lśniące klucze z wygrawerowanymi jej inicjałami – Tak na stale. Nienawidzę się z Toba żegnać i chciałbym, żebyś zawsze była obok.
- A co zrobię z mieszkaniem po rodzicach?
- Mówiłaś, ze Ryan chce się przeprowadzić do centrum, wiec wynajmij mu swoje mieszkanie. Jemu to na rękę i mnie tez – zaśmiał się, wciąż czekając na konkretna odpowiedz.
- W sumie ... – zagadnęła, wyjmując pęk z pudelka – To kiedy mogę wnieść swoje rzeczy?
- Choćby zaraz! – podskoczył, chwytając ja mocno w ramiona.
*

Dwa miesiące później.

- No chodź z nami! Może kogoś poznasz! – nalegała rudowłosa, namawiając przyjaciółkę by dołączyła do nich przy wyjściu do klubu zaraz po festiwalu Coca Coli.
- Ale co mi to da?
- To, ze się w końcu ruszysz, zamiast siedzieć przed telewizorem, zajadając się popcornem!
- Ale Jay tez tam będzie ... Będę się głupio czuła, wiedząc, ze nam nie wyszło.
- Daj spokój! Mówisz jakbyś go nie znała! Dobrze wiesz, ze nie da Ci odczuć, ze chowa jakąś urazę.
- No dobra, okay, pójdę. Jednak z góry mowie, ze jeśli coś się wydarzy, jakaś kłótnia czy ciężka wymiana zdań, od razu zmywam się do domu.
- Tak, wiem, Kopciuszku! Nie zapomnij przy ucieczce zgubić pantofelka!
*
Stąpała po wysokich schodach, ściskając mocno dłoń przyjaciółki. Wiedziała, ze jej obecność może się przydać, gdy szatynka spotka się z McGuiness’em po raz pierwszy odkąd się pokłócili.
- Głowa do góry! Nie dam Ci nic zrobić! – wyszeptała rudowłosa, szturchając koleżankę barkiem.
- Dzięki ...
Dotarły do ochrony, gdzie wręczyły swoje przepustki i poszły dalej, długim, niekończącym się korytarzem.
Chwile potem, były już pod drzwiami do garderoby, skąd dochodziły głośne śmiechy i wrzaski.
Daniels nie widziała swojego chłopaka od miesiąca, gdyż wraz z całym zespołem zleciał do stolicy dwie godziny wcześniej, z lotniska kierując się prosto do Hyde Parku. Po jutrze miał znów zniknąć, na kolejne piec tygodni. Cóż, powoli zaczynała się do tego przyzwyczajać.
Poprawiła swoja tunikę, chcąc zaprezentować się jak najlepiej.
- Ale z Ciebie pedantka! – jęknęła szatynka, przerzucając oczami.
Zapukały, a na słowo ‘prosze’, weszły do środka. Wszyscy przywitali je hucznym okrzykiem radości. Z małego tłumu, wyskoczył młody Sykes, rzucając się na rudowłosą ze swoimi szeroko otwartymi ramionami, po chwili tuląc ja mocno do swojej klatki. Gdy zdołała minimalnie się od niego odsunąć, chcąc złapać dawkę powietrza, wykorzystał sytuacje, składając na jej wargach długiego, soczystego całusa.
- Ale się stęskniłem – wyszeptał, znów oplatając ja ramionami.
- Nie tak jak ja – zaśmiała się, muskając czubek jego nosa.
- Wychodzisz dziś z nami?
- Jasne! Ale nie chce balować cala noc, wole wrócić do domu i mieć Cie przez chwile tylko dla siebie – odparła, na co on okrył się bladym rumieńcem, jednocześnie uśmiechając figlarsko.
- Jak sobie moja księżniczka życzy – musnął znów jej wargi, po czym wypuścił z objęcia, pozwalając by przywiatala się z cala reszta.
*
Koncert zakończył się po dziewiątej i o tej godzinie wsiedli w swojego wana, kierując się do spokojnego pubu w dzielnicy Covent Garden.
Pogoda wciąż dopisywała, wiec postanowili zostać w piwnym ogrodzie, gdzie każdy zajął sobie miejsce w wygodnym, wiklinowym fotelu z gruba, puszysta poduszka.
Rudowłosa co chwile rzucała okiem w stronę Jay’a i Alex i ku jej zdziwieniu, zachowywali się jakby nic się nie stało, jakby nic ich nigdy nie łączyło. Ten widok wywołał szeroki uśmiech na jej twarzy, który musiała szybko ukryć by ich nie speszyć.
- Czego się napijesz? – zapytał, chcąc zwrócić na siebie nieco jej uwagi.
- Hmm ... Piwa?
- Corona, Desperados, Budweiser?
- Corone z limonka, poproszę.
- Tak jest!
- Dziękuje – odparła i ucałowała jego policzek, po czym wstał i skierował się w stronę baru.
Zatrzymał się przy długiej ladzie, czekając aż barmanka obsłuży innego klienta. Rozglądnął się dookoła, zarzucając wzrok na meczu Man City, którego transmisja akurat leciała w plazmowym telewizorze.
- Pff ... Przereklamowani – szepnął sam do siebie, stwierdzając, ze United jednak gra lepiej.
Obserwowal zmagania obu zespołów przez chwile, czując jak zaczyna go wciągać ów mecz. Nic nie mógł na to poradzić, piłka nożna była jego ogromna pasja i chwilami żałował, ze był aż tak leniwy i nigdy nie zajął się tym chociaż amatorsko.
- Nathan? Nath, to Ty?! Stary, kupę lat! – usłyszał za sobą, na co szybko się obrócił, chcąc dowiedzieć skąd dochodzi ów męski głos.
- Conor? O w mordę! Co Ty tu robisz? – zapytał, podając chłopakowi rękę.
- Mam się tu z kumplem zobaczyć. Nie sądziłem, ze Ciebie spotkam. A ty co? Sam?
- Nie, są wszyscy, siedzą w ogródku. Przyszedłem do baru po piwko.
- Wszyscy? To ile was jest?
- No nas pięciu, Kelsey, Nareesha, Madi i Alex. Mieliśmy dziś koncert i wszyscy zjechaliśmy się w jedno miejsce, a teraz razem przyjechaliśmy tutaj, trochę odpocząć, dychnac.
- A ta Twoja dziewczyna tez jest, tak?
- No jest, jest. Co, chcesz ja poznać? – zapytał, unosząc zabawnie jedna brew.
- Jasne! Niech się w końcu dowiem, kto Cie tak uszczęśliwia!
- Dobra, zamówię piwo i idziemy – odparł po czym złożył ów zamówienie u kelnerki.
Chwile potem, butelki pojawiły się na barze, wiec zabrał je ze sobą i zaprowadził kolegę do ich stolika.
- Panie i Panowie, przedstawiam wam mojego dobrego kumpla, Conor’a. Z chłopakami już się zna, ale z naszymi Paniami ma przyjemność po raz pierwszy – zareklamował Maynard’a lepiej niż to robią w telewizji, po czym wskazał mu wolne miejsce, a sam zajął siedzenie u boki niebieskookiej.
Nowy członek przy ich stole przywitał się z Kelsey, później wyciągnął dłoń ku młodej Daniels.
- Conor – odparł, unosząc się nieco z fotela.
- Madeleine.
- Milo Cie w końcu poznać, dużo o Tobie słyszałem.
- A co? Nath Ci się skarży?
- Wręcz przeciwnie – zaśmiał się, idąc dalej.
 Skierowal dłoń ku malej postaci o czekoladowych włosach, która skupiona była na swoim telefonie, stukając w nim sms’a. Odkrztusił lekko, zwracając na siebie jej uwagę. Gdy uniosła na niego swój wzrok, zamarzł na chwile, wpatrując się z rozczuleniem w jej piwne tęczówki. Zaraz ogarnął się, kręcąc głową.
- Conor – wykrztusił, przełykając ślinę.
- Alex, milo mi – odparła, chwytając jego wyciągniętą rękę.
- Cala przyjemność po mojej stronie – wyszeptał, niczym gentleman, muskając zewnętrza stronę jej dłoni.
Dwie godziny później, pub zamienił się w klub. Zeszło się mnóstwo ludzi, nastała ciemna noc, którą rozjaśniały światła laserów, bijące w rytm muzyki.
Ku swojemu zdziwieniu, był na parkiecie. Bez większego namawiania, podarzyl tam za swoja księżniczką, teraz kręcąc się wokół niej, wygłupiając i udając, ze potrafi tańczyć.
Największy śmiech był do ich własnej wersji tańca do ‘Crank That’ Soulja Boy’a. Ich podskoki z boku na bok sprawiły, ze cala reszta mało nie popłakała się ze śmiechu. Wpierw robili to obok siebie, a potem stanęli sobie na przeciw.
Co najlepsze, mina na jego twarzy była powodem do tego by wszyscy aż się składali w pół. Nikt nie wygląda poważnie, gdy podskakuje bez sensu z prawa na lewo, z wystawionym językiem i oczami psychopaty.
Noc była długa, zdarzył nauczyć się tańca brzucha, uznając, ze jest lepszy niż sama Shakira; potem było trochę Michael’a Jackson’a i jego słynnego kroku księżycowego, zakończonego ręką w kroku i wysokim piskiem.
Ku zbawieniu, jego i każdego dookoła, DJ zwolnił, puszczając wolna piosenkę.
Wyciągnął dłoń ku rudowłosej, przyciągając jej małe ciało ku sobie. Niczym wykończony koń po westernie, przytulił się do niej i ułożył swój policzek na jej ramieniu. W tej pozycji bujali się nieco, łapiąc trochę oddechu.
Chwile później, katem oka, Daniels zauważyła coś bardzo słodkiego. Albowiem, jej przyjaciółka również była na parkiecie, nie sama, tańczyła przytulona do ów blondyna, który wpadł wcześniej się przywitać. Tańczyła w ramionach słynnego Maynard’a.
- Wiedziałam, ze jak wyciągnę Alex to nie pożałuje – wyszeptała niebieskooka, na co on podniósł głowę.
- Co masz na myśli?
- Spójrz w lewo, ale dyskretnie – odparła, na co on udając, ze naciąga kark, zerknął w wskazanym kierunku.
- O wow! Ale jazda! To się Jay załamie ...
- Czemu?
- Zależy mu na niej, mimo iż nie mogą się dogadać. W sumie, tylko się pokłócili, ale ja osobiście uważam, ze i tak nic by z tego nie było.
- Tez tak myślę, za dużo ich dzieli. A Conor wydaje się w porządku i widać, ze bardzo się polubili.
- Cóż, nic tylko życzyć szczęścia i trzymać kciuki, ze się im uda – odparł, zwracając swój wzrok na nią – Kocham Cie, wiesz?
- Wiem. A Ty wiesz, ze ja kocham Ciebie?
- Wiem – uśmiechnął się szeroko, po czym złożył całusa na jej wargach – Chcesz już jechać do domu?
- W sumie, noc jest jeszcze młoda, energii nie brakuje ... A to oznacza, ze po przyjeździe do domu i tak nie dam Ci spać, choćbyś nie wiem jak chciał.
- A ja właśnie to chciałem usłyszeć – uniósł nieco brew, po czym przyłożył swoje czoło do jej, splatając ich dłonie – Chodźmy zanim pożrę Cie tu i teraz.

*******

Rozdział jest, po tak długim czasie, ze już sama nie pamiętam ile minęło od ostatniego.
W całości zadedykowany mojej kochanej Aleeex! [ www.still-believe-in-dreams.blogspot.co.uk ].
Słońce, gdyby nie Ty, już dawno bym przestała to pisać :) kocham Cie xx
A! I dziękować Bogu za iMessage :D
Wybaczcie za brak znakow.
#nicely. PEACE!
P.S. Pisane przy genialnym 'I Found You'! <3 x