Wednesday 15 August 2012

chapter 10.

Podobno nadzieja umiera jako ostatnia. Zawsze warto się jej mocno trzymać, jednak bez przesady, bo przecież istnieją sytuacje totalnie beznadziejne, gdzie wszystkie wyjścia są tymi złymi. 
Ale czy jest sens żyć według jakich kolwiek zasad, gdy ma się zaledwie osiemnaście lat, a wszystkie grzechy dookoła nie wydaja się wcale takie złe? 
Nie można przecież odmawiać sobie tego co daje najwięcej przyjemności? 
Bycie młodym ma swoje konsekwencje i prawa do korzystania z życia w każdym znaczeniu tego słowa. 
‘Zamierzam korzystać!’. 
Spojrzał na nią w dół, stojącą tak blisko niego, z tym szerokim, łobuzerskim uśmiechem. Wiedziała co się święci, czytała z niego jak z otwartej księgi. 
Nie musiał nic mówić, ona też nie. 
Oboje ukryli zadowolenie ze swoich twarzy, zamieniając je minami wyrażającymi pełne skupienie i pożądanie. 
Odsunęła się, odchodząc w stronę drzwi, które zamknęła, upewniając się, że przekręciła zamek. Przydymiła światła pilotem, po czym wyrzuciła kontroler na kanapę. 
Wróciła do niego, uniosła się nieco na palcach, muskając delikatnie jego wargi. 
Dość pewna siebie, przesunęła dłonie po jego t-shircie, odnajdując początek, po czym jednym ruchem dosłownie zdarła go z niego, pozwalając mu poszybować gdzieś na podłogę. 
Od tego momentu w obojgu obudziło się coś, czego żadna siła na ziemi nie była w stanie przerwać. 
Zatonęli w sobie, nie zwracając już uwagi czy są za głośno, czy coś strącili lub wylali w drodze do łóżka. Wszystko mogło poczekać. 
Popchnęła jego praktycznie nagie ciało na potężny materac, po czym wskoczyła na niego, siadając na jego brzuchu, schylając się by móc całować mu usta, chwilami lekko je podgryzając. 
Dłońmi błądził po jej udach, plecach i ramionach, nie mogąc się nacieszyć, że w końcu mógł mieć ją, dosłownie całą, tylko i wyłącznie dla siebie. 
Podniósł się nieco, na co wyprostowała się wpatrując w jego oczy wręcz tryskające szczęściem. 
Ściągnął z niej swój własny t-shirt, w którym było jej tak do twarzy, po czym powędrował wargami wzdłuż jej szyi ku dekoltowi, językiem zakręcając kółka wokół jej sutków, przysysając nieco. 
Chwycił ja dłonią w pasie, zamieniając się z nią miejscami by to ona leżała plecami na białym prześcieradle. Wisiał nad nią, wciąż muskając każdy fragment jej skóry, pochłaniając każdy smak, zapach, który posiadała jedynie prawdziwa kobieta. 
Zębami zsunął z niej figi, wyrzucając gdzieś w kąt pokoju, po czym bez opamiętania, zatonął językiem głęboko w niej, czując przy tym jak jej ciało wije się z rozkoszy. 
Chwilę potem wyrwała go do góry, szybkim ruchu stopy zsuwając mu bokserki, gdyż już nie zamierzała dłużej czekać. 
Zawisł znów nad nią, przyglądając się jej twarzy przez moment, tak jakby czekał na pozwolenie do dalszego działania. 
Uśmiechnęła się jedynie, i przyciągając go przy sobie za pomocą naszyjnika, który frywał między nimi, pocałowała namiętnie, przejeżdżając dłonią wzdłuż jego policzka, gdzie dało się wyczuć dwu dniowy zarost. 
- Kocham Cię – wyszeptała mu do ucha, sekundę później czując jak jego męskość wchodzi w nią powoli i aż do samego końca, na co jękła cicho, wbijając paznokcie w jego skórę. 

Była godzina szósta rano, a on nie spał praktycznie całą noc. Gdy już było po wszystkim, przytuliła się do niego i odpłynęła, a on leżał tak, wpatrując się w nią, doceniając każdą sekundę, gdy miał ją przy sobie. 
Od ciągłego uśmiechania się zaczynały go już pobolewać policzki, jednak za nic nie mógł się opanować. Od dawno nie rozpierało go takie szczęście. 
‘Teraz już na pewno nie dam odejść!’. 
Poruszyła się nieco w jego ramionach, na co zamarzł nie chcąc jej budzić. Obróciła się na druga stronę, tym razem tuląc swój policzek do poduszki. 
‘I tak długo spała w jednej pozycji’. 
Zaśmiał się sam do siebie po czym cichutko wstał i udał się pod prysznic. 

Kilka minut po ósmej, wszedł do hotelowego bufetu by zrobić jej ulubione śniadanie. Uchwycił w dłoń srebrną tacę i zaczął się rozglądać po szwedzkim stole w poszukiwaniu świeżych bułeczek i plastrów wędzonego łososia. 
Nagle ktoś klepnął go po plecach, na co odwrócił się szybko. 
- O, cześć Max – odparł, widząc łysego kolegę. 
- Hej ... Stary, co Ci jest? 
- A co ma mi być? Wszystko okay – odpowiedział, nalewając do kubka gorącej kawy. 
- No nie! O cholera! Udało się! Jesteście razem! – młody George zaczął podskakiwać w radości, robiąc przy tym coś podobnego do kroku księżycowego. Jednak rzucił jeszcze raz wzrokiem na twarz najmłodszego członka zespołu i to co tam dostrzegł, wywołało u niego jeszcze większy uśmiech – O w mordę! Zrobiliście to! Oh yeah! 
- A skąd Ci to do głowy przyszło? 
- To widać na kilometr! Ten uśmiech i świetliki w oczach. I jak? Fajnie było? 
- Owszem, było fantastycznie. A teraz pozwól, idę zjeść śniadanie, a Ty idź wszystkim wygadać ... 
- A żebyś wiedział! 

Praktycznie na palcach wszedł do jej hotelowego pokoju, zastając ją wciąż śpiącą, tulącą się do pościeli. 
Miał dla niej dużą niespodziankę i już nie mógł się doczekać jej reakcji. 
- Słonko, pora wstawać – wyszeptał jej do ucha, gdy usiadł obok. 
Zaczęła się wić nieco, dłońmi przejeżdżając po oczach. Złapała się za głowę, drapiąc nieco, a na widok jego uśmiechniętej twarzy, sama oblała się rumieńcem. 
- Dzień dobry – odpowiedziała, po czym uniosła się, składając na jego wargach ciepłego całusa – Długo nie spisz? 
- Praktycznie w ogóle nie spałem. A to wszystko ze szczęścia! – odparł, po czym podał jej tacę – A na dokładkę do śniadania mam dla Ciebie coś jeszcze – powędrował dłonią do kieszeni, chwilę potem kładąc obok kubka kawy dwa kawałki papieru. 
- Co to? 
- Bilety na koncert OneRepublic. Wiem, że jesteś ich fanką, mają dziś wieczorem koncert, a że znamy się z Ryan’em uznałem, że chętnie go osobiście poznasz. 
- Naprawdę?! O jejku! Dziękuję! – odsunęła od siebie tacę i rzuciła mu na szyje, cała aż podskakując z radości – A w zamian za śniadanie przygotuję Ci coś specjalnego na obiad. Co Ty na to? 
- Brzmi smacznie – zaśmiał się, muskając jej policzek. 

Piękne miasto jakim jest Las Vegas okryła osłona nocy, dając mu okazje by pochwalić się oświetleniem, z którego jest takie sławne. 
Miliony kolorowych żarówek odbijały się w szybach ich limuzyny, która właśnie parkowała pod wejściem do jednej z aren. 
Wysiedli całą szóstką i skierowali się ku wejściu dla vip’ow.  Stąpał lekkim krokiem przy jej boku, mocno ściskając jej malutką dłoń. Widział potężną radość w niebieskich oczach, którymi skakała z jednego fragmentu krajobrazu na drugi. To jak bardzo była podekscytowana odczytywał z tego szerokiego uśmiechu na jej twarzy. 
- Jesteśmy równo na czas, a już się bałem, że się spóźnimy – odparł chcąc zwrócić na siebie choć odrobinę jej uwagi. 
- Czy to ważne? Nawet gdybyśmy się spóźnili, nic by się nie stało – przejechała dłonią po jego policzku, sekundę później składając na nim małego całusa. 
- Jakie to słodkie – z tyłu odezwał się niski głos Tom’a, a na twarzy Jay’a tkwiło czyste rozczulenie, które wywołało u nich głośny śmiech, niosący się echem po całym korytarzu. 
Weszli do swojej loży, wszyscy zajęli miejsca, lecz z chwilś pojawienia się zespołu na scenie, rudowłosa zerwała się na równe nogi, podskakując z radością. 
Przyglądał się jej z daleka, czekając na zamówiony napój. Po pięciu minutach od rozpoczęcia, była już otoczona towarzystwem Sivy, Max’a i Jay’a, jedynie Tom został z nim, wciąż pisząc coś w telefonie. 
Obserwował ją przez jeszcze dłuższą chwilę, podziwiając jak idealnie okładała się na niej zielona, zwiewna sukienka sięgającą połowy ud, zwłaszcza w połączeniu z parą czarnych szpilek, które pomógł jej wybrać. 
Dopił ostatnie dwa łyki pomarańczowego soku, po czym wstał, zaszedł ją od tyłu, objął w pasie i ułożył swój podbródek na jej ramieniu, w ten sposób trwając z nią do końca koncertu. 

- Ten Ryan naprawdę jest świetny – odezwała się gdy wsiedli do limuzyny – Nie spodziewałam się, że będzie taki miły. 
- Podrywał Cie, dlatego był taki miły – niezbyt zadowolony usiadł obok niej, zakładając ręce na klatce piersiowej z miną wielce obrażonego. 
- Nie podrywał, przestań. 
- Chyba nie widziałaś jak na Ciebie patrzył, jak się przymilał i uśmiechał. Powiedział mi, że jestem szczęściarzem, że mam taką dziewczynę ... 
- Kiedy? Nic takiego nie słyszałam. 
- Dodał zanim wyszedłem, a ty już byłaś na korytarzu. Nie lubię gościa ... 
- Przestań już – przysunęła się, przytulając do niego co szybko zmyło z jego twarzy wyraz focha. Uśmiechnął się, mocno ją w siebie wtulając. 
- A teraz jedziemy do clubu, więc mam nadzieję, że dasz radę potańczyć jeszcze kilka godzin w tych szpilkach. 
- Dam, nic się nie dzieje. 
- Moment! Mam coś dla was! – Jay powędrował do kieszeni, szukając swojego portfela – Wam obojgu nie wolno pić, więc mam coś dla rozluźnienia – odparł, wyciągając idealnego skręta i podając go w ich stronę. 
- Słodko! Dzięki, stary! – młody Sykes aż podskoczył w radości, że nie będzie musiał znów tylko obserwować ich picia, lecz bawić się z nimi na tym samym level’u – Zapalisz ze mną? – zapytał. 
- Jasne! 
- To trzymaj, zaczniesz – wręczył jej owego skręta z zapaliczką, po czym z podziwem obserwował to jak świetnie sobie z nim radziła, wciągając duże ilości dymu, trzymając je w płucach dłuższą chwile, a potem wypuszczając w kierunku szyberdachu. 
- Twoja kolej – po trzy krotnym zaciągnięciu się, przekazała mu cały sprzęt, odchylając głowę na zagłówek, nie mogąc opanować uśmiechu rosnącego na jej twarzy. 
Gdy nie było już co palić, Tom wyrzucił peta przez okno, po czym porozdawał wszystkim drinki by przygotować się na atmosferę panującą w clubie. 
Siedział obok niej, śmiejąc się sam do siebie, a gdy przypadkiem spotkali się wzrokiem, zaczęli się skręcać, nie mogac opanować ów śmiechu w żaden możliwy sposób. 


*******

Rozdział dedykowany mojej najukochańszej Aleeex, która tak cierpliwie czeka na te moje wymysły. 
Kocham Cię, Stara! I wiesz o tym doskonale. Dziękuję za motywację, którą mi dajesz każdego dnia. 
Jesteś The Best! www.still-believe-in-dreams.blogspot.co.uk 
#nicely!

No comments:

Post a Comment