Wednesday 15 August 2012

chapter 4.



Nieprzemyślane decyzje często prowadzą za sobą poważne konsekwencje i wiadomo to nie od dziś. 
Niektóre konsekwencje, owszem, warte są tej chwili, w której popełnia się błąd.
Inne jednak, wręcz odwrotnie. Za ową chwilę, płaci się wysoką cenę.
Dochodzi się do wniosku, że nie było warto.
Cóż, ale co zrobić, gdy jest już stanowczo za późno?
To właśnie przyszło mu do głowy, gdy nagle odskoczyła od niego, spoglądając raz w podłogę, raz jemu prosto w oczy.
Stał jak wryty, nie mogąc opanować swojego strachu. 
‘Po prostu super ... ‘.
- Zrobiłem coś nie tak? Przepraszam! – odparł, próbując chwycić jej dłoń – Słyszysz? Przepraszam! 
- To nie Twoja wina – odpowiedziała, odsuwając się od niego jeszcze dalej – Muszę już iść.
- O nie! Błagam Cie, zostań! 
- Nie, Nathan. Wybacz.
- To chociaż powiedz mi kiedy wracasz do Londynu, chce Cię znów zobaczyć! – przedzierał się za nią przez tłum,  wciąż próbując ją zatrzymać – Powiedz mi! Kiedy się znów zobaczymy?
Tuż przed wyjściem z klubu, zatrzymała się, odwróciła i z łzami w oczach, spojrzała na niego.
- Wracaj do swojego życia. Tak będzie dla Ciebie najlepiej, uwierz mi, wiem co mowię. Po prostu o tym wszystkim zapomnij – podeszła, złożyła delikatny pocałunek na jego policzku, a oddalając się, dodała – Przepraszam.
Obróciła się na pięcie i wyszła, zatrzaskując za sobą drzwi.
Stał tam gdzie go zostawiła, nie mogąc pojąć co takiego zrobił, w czym tkwił problem.
Jej słowa powtarzały się w jego głowie, niczym zacięta płyta. 
‘ Jak to niby będzie lepiej? Jak po prostu zapomnieć?! Któregoś dnia zwariuję ... Kobiet nie da się zrozumieć ... ‘.
Zrezygnowany i nieco markotny, wzdychnął głęboko i udał się z powrotem na lożę. Wiedział jaki ochrzan czeka go ze strony chłopaków, gdy dowiedzą się dlaczego nie wróciła z parkietu wraz z nim. 
*
‘Czas leczy rany ...’.
Siedział na rogu swojego hotelowego łózka, tak, powinien się pakować. Za pól godziny musiał wsiąść w taksówkę, udać się na lotnisko i zająć miejsce w samolocie do Londynu.
Jednak nie potrafił się na niczym skupić. Zdarzenia z poprzedniej nocy wciąż powtarzały się w jego głowie, nie pozwalając mu myśleć o niczym innym.
Żałował tego co się stało. Mieli się wszyscy świetnie bawić, nikt nie miał uciekać z klubu z łzami w oczach. 
Cóż, co się stało to się nie odstanie. Świetnie zdawał sobie z tego sprawę i z bólem wstał, rozglądnął się po pokoju, po czym zaczął się pakować. 
Niecałe trzydzieści minut później, był w recepcji i czekał z resztą chłopaków na Tom’a, który jak zwykle, nigdzie się nie spieszył.
- I jak po wczorajszym? Trzymasz się? – zapytał Max, podchodząc i obejmując go ramieniem.
- Trzymam ... Nic mi nie będzie – odparł, przerzucając między albumami w swoim iPod’e. 
Był mistrzem, gdy przychodziło do odgrywania tanich scenek. Tak było i tym razem, bez najmniejszego problemu oszukał Gearge’a, ukazując mu swój fałszywy, lecz przekonujący uśmiech.
- Tego kwiatu jest pół światu. Ledwo ją znałeś, a poza tym mamy tyle fanek, że możesz wybierać z zamkniętymi oczami – dodał Max, chwytając swoją torbę, gdy Parker wysiadł z windy i mogli ruszać w stronę lotniska. 
*
Na miejscu obyło się bez dużych kolejek przy zdawaniu głównego bagażu. Było dość wcześnie, więc wyglądało na to, że Hiszpanie faktycznie nie znoszą porannego wstawania i przy kupnie biletów, wybierają te z popołudniowym wylotem. Lenie.
Stał, czekając na swoją kolej przy sprawdzaniu bagażu podręcznego. Dopiero po chwili zwrócił uwagę na to, że jest nieco rozkojarzony i wciąż się odwraca, rozglądając po terenie lotniska, w poszukiwaniu czegoś, jednak nie był pewien czego. Wiedział jedynie, iż jego oczy jeszcze nie widziały tego co by chciały, cokolwiek to było.
- Nath, wszystko ok? – z myśli wyrwał go głos Sivy, który stał za nim i obserwował jego zachowanie od dłuższej chwili – Szukasz czegoś? Zgubiłeś coś?
- Eeeemmm ... Nie? To znaczy, nic nie szukam, nic nie zgubiłem ...
- Ale?
- Ehh sam nie wiem co się ze mną dzieje. Chyba jestem niewyspany ..
- Niewyspany? Na pewno? Bo mnie to wygląda na coś innego – odparł Seev,  przesuwając się o kolejne miejsce w kolejce.
- A na co?
- Według mnie, i od razu mowię, że mogę się mylić, ale wydaje mi się,  że rozglądasz się za nią ... Za Madeleine ...
Mina nastolatka momentalnie zrzędła, gdy tylko usłyszał jej imię, które w sekundę przywróciło obrazy z poprzedniej nocy.
- Eeermmm ... Nie. Co ona miałaby tu robić? Kazała o sobie zapomnieć. W pewnym sensie już się pożegnała. Nie pojawiłaby się by mi pomachać białą chusteczką na pożegnanie, a już na pewno nie wracałaby do Londynu tym samym samolotem. Więc dlaczego miałbym się za nią rozglądać?
- Bo w głębi chcesz, żeby wpadła na lotnisko, zatrzymała Cię albo chociaż pożegnała się i powiedziała, że jeszcze się zobaczy ...
- Nie kończ!  Ok! Masz racje! Chce tego, ale wiem, że nic takiego nie będzie miało miejsca, więc zapomnijmy o tym ... – odparł, jednocześnie dając koledze do zrozumienia, iż ich rozmowa na temat rudowłosej dobiegła końca.
Odprawa również dobiegała końca, a on właśnie miał przechodzić przez bramkę. Smutny i nieco przybity, jeszcze raz spojrzał na halę lotniska. 
‘No nie ma jej i nie będzie ... Mogłem się domyśleć ... Cóż, trzeba żyć dalej’.
Przeszedł, zabrał swoje rzeczy i podążył za chłopakami w stronę odpowiedniego wyjścia, gdzie usiedli i czekali na samolot.
Wszyscy byli lekko zmęczeni i wciąż odczuwali kaca po poprzedniej nocy. Każdy wsłuchiwał się w muzykę płynąca z jego słuchawek. Owszem, cieszyli się, że wracali do Londynu, do domu. Nagrali fantastyczny teledysk, który zachwyci wszystkich fanów. Jednak po ich minach dało się poznać, że coś nieprzyjemnego wisiało w powietrzu i psuło atmosferę.
Dwadzieścia minut później, znaleźli się na pokładzie. Schowali swoje bagaże do luku i zajęli miejsca.
Siedział przy oknie i obserwował wszystko co działo się na zewnątrz, jednak nie działo się wiele.
Pilot ogłosił, że zaraz będą zaczynać, po czym samolot ruszył powoli w kierunku pasa startowego. 
Rozsiadł się wygodnie, wyjął telefon chcąc podgłośnić muzykę, która leciała teraz w jego uszach. Gdy już miał schować komórkę z powrotem, zawibrowała w jego dłoni. Na ekranie ukazało się imię Madeleine. Cały aż się wyprostował, przełknął większą dawkę śliny, po czym przeczytał ową wiadomość:
‘Cześć Nath. Chciałam tylko życzyć Ci szczęśliwego i bezpiecznego lotu oraz powodzenia w promocji nowego singla. Przepraszam za wszystko, mam nadzieję, że nie masz żalu. Trzymaj się. Narazie’.
W chwili gdy skończył, samolot stracił kontakt z ziemią i właśnie frunął w stronę nieba.

No comments:

Post a Comment