Wednesday 15 August 2012

chapter 15.

Podobno miłość potrafi wybaczyć dosłownie wszystko. Gdy się darzy kogoś uczuciem tak silnym i głębokim, i nazywa się to miłością, trzeba przygotować się na sytuacje wymagające wyrzeczeń. Kochanie kogoś to jak otwieranie swojego serca, oddawanie go w czyjeś ręce, z nadzieja, ze ów osoba będzie się nim dobrze opiekować. Zranione, boli do tego stopnia, ze cały świat zaczyna tracić sens. 
Owszem, wiele rzeczy można naprawić, jednak zagojone serce, wciąż będzie miało bliznę, która znacznie je osłabi. 
Wiedział, ze czekała go nie lada misja. Odzyskanie utraconego zaufania nie należy do prostych zadań. Bedzie to trwało długo, może bolec i mimo wszystko, nikt nie dawał gwarancji, ze się uda. 
Jednak był gotowy. Nie zamierzał się poddawać, gdyż tym razem miał jeszcze więcej do stracenia. Gdyby teraz zawiódł,  nie miałby powrotu. 
‘Dam rade!’. 
Zbiegł szybko po schodach, zastając mamę w kuchni. 
- Mamuś, jest sprawa – odezwał się, nie mogąc opanować uśmiechu na swojej twarzy. 
- Co jest? – odparła Karen, zalewając dwa kubki herbaty. 
- Czy będziesz miała coś przeciwko jeśli Madi zostanie na noc? Pogoda jest straszna, jest późno, nie chce żeby wracała teraz do domu. I nie boj się, ja będę spal na sofie! – zapytał, opierając się o blat. 
- To dlatego tak Ci się mordka cieszy – zaśmiała się, mieszając napój – Zeszliście się, tak? 
- Tak! – wykrzyknął, podskakując przy tym niczym małe, uradowane dziecko. 
- Fantastycznie! Madi to świetna dziewczyna, wiec nie zawal tego poraz drugi – poklepała go, kierując się ku wyjściu z pomieszczenia – I owszem, może zostać. I nie wmawiaj mi, ze będziesz spal na sofie, bo i tak wiem, ze jak zasnę to polecisz na gore. Wiec okay, spijcie razem. Jesteś dorosły i Ci ufam. 
- Dziękuję mamuś, kocham Cie – ucałował policzek rodzicielki i ruszył w stronę schodów. 
- Zejdźcie na kolacje za jakieś piętnaście minut – dodała, na co pokiwał głową i zniknął na pietrze. 
Wpadł do swojego pokoju, jednak nie zastał tam jej. Na łóżku siedziała Jess, tak jakby na niego czekała. 
- Co jest? – zapytał, wchodząc głębiej – Gdzie Madi? 
- Kapie się. 
- A Ty czego chcesz? 
- Pogratulować. Dobrze wiesz jak lubię Madi i byłam na Ciebie wściekła jak się rozstaliście, ale ciesze się, ze wszystko wróciło do normy. 
- Super, tez się ciesze. A teraz wypad! Kolacja zaraz! – wskazał blondynce drzwi na co wystawiła do niego język i wyszła, w drzwiach mijając się z niebieskooka. 
- Co ona taka wściekła? – zapytała, poprawiając ręcznik, którym była owinięta. 
- A nie wiem. Nie ważne. Jak kąpiel? – podszedł do niej, obejmując ramieniem. 
- Dobrze, dzięki.  A co powiedziała Twoja mama? 
- Mama? Zgodziła się, możesz zostać. Nawet dodała, ze możemy spać razem. 
- To super. A teraz wybacz, idę się ubrać. 

Po kolacji, rudowłosa domagała się możliwości pozmywania, aż do momentu, gdy wszyscy ulegli. Dziękując za posiłek, zebrała talerze i zniknęła w kuchni. 
- Pamiętasz jak mówiłam, ze Ci ufam? – zapytała Karen, nachylając się w jego stronę. 
- Tak, a co? 
- Nic, nic. Tylko ... bądź grzeczny, proszę. 
- Mamo! 
- Okay, tylko mowie. 

Cala rodzinka rozeszła się do swoich pokoi, tak jak i oni. Ona pierwsza wskoczyła na łóżko, poprawiając jego t-shirt, w którym miała spać. On zasiadł przy laptopie, szukając jakiegoś filmu, który mogliby obejrzeć przed snem. 
- Zostaw to. Puść cichutko jakąś muzykę i się kładź – odezwała się Daniels, chowając się pod pościel. 
- No okay – włączył pierwsze co zobaczył, ściszył głośniki i powędrował do łóżka, a zaraz przed wejściem ściągnął z siebie koszulkę i dresy, po czym położył się po lewej stronie. 
- Masz nowa płytę Lany Del Rey. Jak Ci się podoba? – zapytała, układając głowę na jego klatce. 
- Jest świetna, inna niż wszystkie. A Ty słuchałaś? 
- Tak i ja uwielbiam ... 
- Wiesz co? 
- Hmm? 
- Nawet sobie nie zdajesz sprawy jak za Toba tęskniłem – wyszeptał, tuląc ja mocno do siebie – I jestem pewien, ze już nigdy więcej, aż tak nie zatęsknię. 
- A skąd ta pewność? 
- Bo wiem, ze nie dam Ci znów odejść. Za bardzo Cie kocham – odpowiedział, muskając jej czoło. 
- A co z mediami? Co im powiesz? 
- Mam to gdzieś. Powiem prawdę i niech się dzieje co ma się dziać. Najpierw jesteś Ty, a dopiero potem reszta świata – na te słowa, uśmiechnęła się szeroko, spoglądając mu prosto w oczy, po czym bez zawahania zatopiła w nim swoje wargi. 

Miesiąc później sprawy się uspokoiły. Postanowił naciągnąć nieco prawdę i po omówieniu sprawy z chłopakami, powiedział mediom, ze Madi to jego była dziewczyna, z którą teraz się zszedł, a powodem do rozstania z Alex był brak ‘chemii’. 
Nie wszystkim jego nowy status się podobał, mnóstwo fanek chciało wciąż mieć go tylko dla siebie, jednak większość z nich jakoś to przełknęła. 
Tego wieczora wszyscy mieli spotkać się u niej, ale on miał z chłopakami dojechać później. 
Gdy ktoś zapukał do drzwi, rudowłosa pobiegła otworzyć, zaraz wprowadzając Alex do środka. Tak, dziewczyny zakopały topór wojenny i bardzo się polubiły. 
- Jak tam Ci dzień minął? – zapytała Daniels, parząc koleżance jej ulubiona kawę. 
- W porządku. Ciesze się, ze to już koniec tygodnia. W końcu można usiąść na tyłku i odpocząć – odparła szatynka, zasiadając przy barowej ladzie w środku kuchni – A Tobie? 
- Nie narzekam. Było co robić cały tydzień, ale chyba dzięki właśnie temu, tak szybko czas zleciał i znów mamy piątek – odpowiedziała niebieskooka, podając dziewczynie gorący kubek. 
- A chłopaki o której maja być? 
- Cos kolo ósmej. 
- A Jay tez będzie? 
- Bedzie ... A co? – Madeleine usiadła obok, zamieniając się w słuch – Czy ja o czymś nie wiem? 
- Na razie to nic takiego ... Ale ostatnio coraz częściej dzwoni, pisze. W środę zaprosił mnie na lunch. 
- I jak było?! 
- Fantastycznie. Świetnie się bawiłam. W ogóle lubię jego towarzystwo, ale boje się, ze jak już coś z tego wyjdzie, ludzie powiedzą, ze od Nath’a poleciałam do Jay’a ... Bedzie to dziwnie wyglądać ... 
- Powiem Ci tak. Ludzie gadali, gadają i  gadać będą. Ust im nie zamkniesz, jak nie z tej, to ugryzą z innej strony. Wiec nie patrz na nich, tylko na siebie – zanim Alex zdarzyła coś powiedzieć, zadzwonił dzwonek do drzwi, na co Daniels zerwała się i udała do korytarza. 
Za progiem stała Michelle, Nareesha i Kelsey, każda trzymała w reku butelkę z jakimś trunkiem i wszystkie były wystrojone jak na rozdanie nagród. 
- Impreza przyszła! – wykrzyczały, gdy weszły do środka. 
Cala piątką przeniosły się do salonu, gdzie Hardwick odpaliła sprzęt muzyczny, puszczając jakąś klubowa piosenkę. 
Keegan jako najstarsza, polała każdej po lampce wina, a chwile później, wszystkie wzniosły toast. 
- Za kolejna, niezapomniana noc! I oby czas był dla nas łaskawy, byśmy już zawsze były młode i piękne! – wypowiedziała rudowłosa, na co uniósł się radosny krzyk i brzdęk szklą. 

Dochodziła godzina ósma, gdy kolejny dzwonek do drzwi rozbrzmiał w całym mieszkaniu. 
Dziewczyny ucieszyły się podwójnie, widząc, ze chłopaki nie przyszli z pustymi rekami, gdyż ich zapasy już się skończyły. Wszystkie były nieco wstawione, jednak w zdrowy i spokojny sposób. Owszem, energia ich roznosiła, a rumieńce na twarzach wyglądały niesamowicie słodko. 
O dziwo, cały zespół mimo iż dopiero co dołączył do imprezy, po drodze tez coś wypił, wiedząc, ze przecież nie siedziały i nie czekały na nich na sucho. 
- Witaj piękna – odparł, po czym wtulił ja mocno w siebie – Tęskniłaś? 
- Ba! – zaśmiała się, całując jego rozgrzane wargi – Ciesze się, ze w końcu jesteś. Teraz jest idealnie! 
- Wiem jak lubisz Jagermeister’a, wiec dziś czekają nas bomby cala noc! 
- Yay! A tak na boku, zostaniesz dziś na noc? 
- A chcesz żebym został? – zagadnął, układając swoje dłonie na jej biodrach, przy okazji figlarnie unosząc jedna brew. 
- Kupiłam dzisiaj nowa bieliznę, chciałam Ci potem pokazać. Wszystko zależy od tego czy zostaniesz ...
- Teraz to na pewno! – zaśmiał się, chwytając ja w pasie, unosząc nieco do góry by mógł ucałować jej usta bez schylania się. 
Meska polowa zasiadła na kanapach wokół lawy, gdzie stały wszystkie napoje. Piękna część towarzystwa siedziała na podłodze wokół ów lawy, zaraz obok swojego ukochanego. 
Oczy niebieskookiej często uciekały w stronę Alex i Jay’a, którzy komicznie sobie docinali, drocząc się już od chwili pojawienia się kudłatego w mieszkaniu. Chemia wisząca miedzy nimi była tak gęsta, ze mozna było ciąć ja nożem. 
- Twój kolega dobrze się bawi – rzuciła rudowłosa w jego stronę, kiwając głową na McGuiness’a. 
- Shhh ... Nie mów nic głośno, bo się speszą – odparł, muskając jej kark – Ślicznie wyglądasz w tej sukience. Już się nie mogę doczekać, aż wszyscy sobie pójdą – wyszeptał, podgryzając nieco jej szyje. 
- Wytrzymasz, zboczeńcu! 
- Madi! Przestańcie się miziać i chodź z nami tańczyć! – przerwała Kelsey, chwytając dłoń młodej Daniels i ciągnąc ja na środek salonu, gdzie wszystkie bujały się w rytm muzyki. 
Po drugiej, zapasy się skończyły. Max, Michelle, Nareesha i Siva zamówili sobie taksówkę do domu, jednak Kelsey, Tom, Jay i Alex, poszli dalej w miasto. 
On został sam ze swoja księżniczką, a dokładniej całkiem sam, gdyż ona właśnie się kąpała. Postanowił, ze wykorzysta ten czas i nieco posprząta. Zebrał wiec szklanki i talerze ze stołu, powkładał do zmywarki. Do dużego worka powrzucał puste puszki i butelki, oraz niedojedzone chrupki i paczkę po Tom’a papierosach. 
Oparł się o blat w kuchni czekając na nią, w tym czasie zerknął na telefon, gdzie w sms’e, Max i Siva dziękowali za świetny wieczór. 
- I jak? Podoba Ci się? Osobiście uważam, ze zgrzeszyłabym, gdybym nie kupiła – głos niebieskookiej wyrwał go od telefonu. 
Uniósł na nią wzrok i zatkało go na dłuższą chwile. Daniels stała oparta o framugę drzwi z łazienki, ubrana w czarna, koronkowa bieliznę, która wyglądała, jakby była na nią szyta. 
Widząc jego minę, podeszła troszkę bliżej, okręcając się dookoła. 
- Nie podoba Ci się, tak? Okay, już idę to ściągnąć – posmutniała, cofając się nieco do tylu. 
- Ani mi się waz! – odpowiedział przez zęby, po czym zdarł z siebie koszulkę i podszedł do niej, całując jak najmocniej potrafił. 
Uniósł ja ku gorze, układając ja na swoich biodrach tak, ze trzymając się jego karku, doszła z nim do sypialni, gdzie rzucił jej nagie ciało na zimna pościel. 
Zawisł nad nią, wędrując wargami po każdym fragmencie jej skory. 
- Wiesz, ze jesteś najpiękniejszą kobieta jaka kiedy kol wiek widziałem? – zapytał, wciąż oddając jej pocałunki. 
- Nie. 
- To już wiesz – uśmiechnął się, wplatając dłoń w fale jej loków. 
Chwile później, w tle zaczął dzwonić jej telefon, a na ekranie ukazało się imię Alex. Spojrzała na niego pytająco, jednak on odmownie pokiwał głową. 
- Teraz jesteś tylko moja i nikt mi tego nie zepsuje – odparł, po czym wszedł w nią powoli,  ciągle całując obserwował jak jej ciało reaguje na jego ruchy.   
******* 
Kolejny rozdzial, znow bez wszystkich znakow. Wybaczcie, nie dalo rady. 
Pojawia sie tu wzmianka o plycie Lany Del Rey ‘Born To Die’, przy ktorej ten rozdzial byl pisany i szczerze ja polecam! 
W przyszly czwartek czeka mnie koncert The Wanted, a zaraz potem wyjazd na wakacje do Polski, wiec postaram sie do tego czasu wstawic jeszcze z trzy rozdzialy, i oczywiscie, wszystkie beda pisane dzieki mojemu natchnieniu, mojej kochanej Aleeex, ktora jako jedyna mnie jeszcze znosi lol! 
Kocham Cie slonce! [ www.still-believe-in-dreams.blogspot.co.uk ]. 
#nicely!

No comments:

Post a Comment