Wednesday 15 August 2012

chapter 12.

Zaufanie jest jedną z tych rzeczy nad którą się tak ciężko i długo pracuje. Gdy już się uda, potrafi ona niesamowicie ułatwić ludzkie życie. 
A co się dzieje, gdy zostanie ona naruszona, a wręcz zniszczona doszczętnie? Cóż, najczęściej odbudowanie takiego zaufania udaje się jednemu na tysiąc i jest trudniejsze niż za pierwszym razem. 
Czy warto się poddawać? Ta odpowiedź opiera się na tym jak bardzo nam zależy. Jeśli naprawdę bardzo, nie warto się poddawać, tylko walczyć do samego końca. 
To właśnie prowadziło go biegiem po schodach aż na trzecie piętro. Dopiero co wrócił ze Stanów po nagraniu teledysku ‘Warzone’. W swoim mieszkaniu był dosłownie na dziesięć sekund, odkładając swoją torbę, a zaraz potem wskoczył w taksówkę i udał się do rudowłosej. Przy wejściu do budynku stał jej samochód, co obudziło w nim nutkę nadziei, że będzie miał okazje w końcu z nią porozmawiać twarzą w twarz, gdyż na telefony i tak nie odpowiadała. Dzień po rozstaniu musiał wyjechać, więc to miała być pierwsza rozmowa po tym wszystkim. 
Cały zdyszany zatrzymał się pod jej drzwiami, łykając kilka większych dawek powietrza. Zapukał, po czym wyprostował się, poprawiając grzywkę. 
Chwilę po, na progu stanęła przed nim dziewczyna, której w życiu nie widział na oczy, jednak rysami twarzy wydawała mu się nieco znajoma. 
- Hey, zastałem Madi? – zapytał, cofając się lekko. 
- Nie. I nie sadzę, że chce z Tobą rozmawiać. 
- Ale ja muszę z nią pogadać! A poza tym, kim Ty jesteś?! 
- Fiona, siostra Madeleine. Coś jeszcze? Jeśli nie, to żegnam – zaczęła zamykać drzwi, lecz zatrzymał ją, pociągając za klamkę. 
- Nie kłam, ona tu jest! Jej samochód stoi przed domem! 
- I co z tego? Samochód tak, jej nie ma. I radzę Ci, jeśli naprawdę tak ją kochasz, daj jej spokój. 
- Nie dam! Wpuść mnie, muszę z nią porozmawiać! Jeśli nie, będę zmuszony wejść siłą! 
- Chyba sobie żartujesz. Posłuchaj, gdybyś ją znał tak jak ja, wiedziałbyś gdzie jest. Jednak miała rację nie ufając Ci do końca. To co jej zrobiłeś było obrzydliwe, ale i tak nie wierzę, że czegoś Cię to nauczy. Więc daruj sobie, rób karierę, a o niej po prostu zapomnij – skończyła, po czym zatrzasnęła mu drzwi przed nosem, zanim zdąrzył coś powiedzieć. 
Odszedł dwa kroki, po czym wyżył swoją złość na ścianie, traktując ją swoją rozwścieczoną pięścią. 
Chwycił telefon w dłoń i obdzwonił wszystkich chłopaków by jak najszybciej przyjechali do niego, gdyż jak nigdy, potrzebował ich pomocy. 

Gdy zajechał pod dom, pozostała czwórka już czekała przy jego klatce schodowej. Wprowadził ich do środka, pozwolił usiąść, gdzie chcieli, po czym każdemu wręczył po puszce piwa. 
Otworzył swojego Becks’a, oparł się o bok kanapy, popijając na szybko trzy duże łyki. 
- To o co chodzi? – zapytał Max, rozsiadając się wygodnie na sofie. 
- Musze znaleźć Madi ... Jej mieszkanie otworzyła mi jej siostra, twierdząc, że Madi nie ma, i że gdybym ją tak naprawdę znał to bym wiedział gdzie jest– odparł, przejeżdżając dłonią po swojej twarzy – Nie wiem, gdzie może być. I tu potrzebuje waszej pomocy. Znacie ją równie długo. Może, któryś z was wie coś co wprowadzi mnie na jakiś trop. 
- Hmm ... Pomyślmy ... – Jay ułożył stopy na lawie, z zamyśleniem drapiąc się po głowie. 
- Z rodziny ma tylko siostrę, tak? – odezwał się Tom, wstając z miejsca i z piwem w ręce, przechadzając się po salonie. 
- Tak, tylko. 
- Przyjaciele, znajomi? Ma kogoś do kogo mogła pojechać? 
- Ma jakiś przyjaciół, ale nie znam ich. Poza tym, oni mieszkają w Anglii, więc pojechałaby samochodem, a on stoi pod jej domem. 
- Racja ... A może jest za granicą? – na to zapytanie ze strony Parker’a, odpowiedział tylko smutną miną. 
- Mam nadzieję, że nie. 
- Chyba nie zaszedłeś jej za skórę, aż do tego stopnia, żeby uciekała przed Tobą za granice. Chociaż przyznam, to co zrobiłeś dało nieźle w dupę nie tylko jej, ale i nam wszystkim. Ale okay, rozumiem, alkohol i tak dalej. Jednak ... stary ... Gdybym był nią to też bym z Tobą nie rozmawiał – dodał Tom, wracając na swoje miejsce – Sorry Młody, ale zasłużyłeś sobie na to. 
- Wiem! Jednak należą mi się chociaż trzy minuty na wyjaśnienia. Nie można tak po prostu sobie zniknąć, nie dając nawet szansy na jakąś obronę! 
- W tym przypadku można ... Dałeś ciała, tyle – odparł George, odstawiając piwo – Okay, nie jesteśmy tu by prawić Ci kazania, bo i tak już wszystko Ci na ten temat powiedzieliśmy. Mamy pomóc Ci ją znaleźć, więc skupmy się na faktach. Nie ma jej w domu, nie ma jej u nikogo ze znajomych, bo samochód jest pod mieszkaniem. Za granicę raczej by nie pojechała ... Cholera, nie wiem. Mogła schować się w jakimś hotelu, ale to też, zabrałaby samochód. 
- Właśnie ... 
- Przykro mi, ale chyba nie będziemy w stanie Ci pomóc. Jedyne co możesz zrobić, ostrzegam, jest to chore, ale jest jakimś wyjściem. Możesz śledzić jej siostrę, może będzie jechać się z nią spotkać... Sorry, to głupi pomysł. Za dużo Monk’a ... – cofnął się łysawy, zatapiając usta w złotym napoju. 
- Masz racje! Będę śledzić Fionę, aż ją znajdę! – Sykes aż podskoczył, chwytając za telefon, wybierając numer ich kierowcy. 
- Tobie już totalnie się pod kopułą poprzesuwało ... To tylko dziewczyna, daruj sobie! I tak nigdy nie miałeś dla niej za dużo czasu, na dodatek zrobiłeś co zrobiłeś. Naprawdę uważasz, że jesteś tym, na którego zasługuje? – zapytał Jay, swoim wywodem sprowadzając go nieco na ziemię – Popadasz w paranoje. Będziesz śledził jej siostrę. I co Ci to da? Po tym co zrobiłeś, swoją obecnością zranisz ją jeszcze bardziej. Odpuść sobie. 
- Owszem, Madi zasługuje na więcej. Nie jestem dla niej najlepszą opcją, na jaką ją stać. Ale kocham ją i zrobię wszystko co mogę by ją uszczęśliwić, a już na pewno nie dam jej tak po prostu odejść! 

Dochodziła godzina trzecia po południu, tego samego dnia. Zrobił tak jak powiedział. Wraz z jednym z kierowców siedział w samochodzie pod jej domem od kilku godzin. Sam nie wierzył, że coś to da, ale nie miał innego wyjścia, na telefony nie odpowiadała, aż koło drugiej w ogóle zaczęła zgłaszać się sekretarka. 
‘Co ja wyprawiam ... Robię z siebie debila ...”. 
Skarcił się w myślach i już był gotów wracać do domu, gdy w drzwiach jej klatki schodowej stanęła Fiona. Rozglądnęła się dookoła, po czym otworzyła samochód siostry i wsiadła do niego, po chwili odjeżdżając z piskiem. 
Wraz z kierowcą ruszyli za nią, a on siedział z tyłu w kapturze i okularach by czasem nie poznała go przy spoglądaniu w lusterko. Śledzili ją po londyńskiej obwodnicy dobre dziesięć minut, aż zjechali w stronę północnej części stolicy. To, gdzie w końcu skręciła starsza siostra rudowłosej, wywołało w nim gęsią skórkę. Srebrne BMW niebieskookiej zaparkowało na placu przed szpitalem. Fiona wysiadła i pobiegła w stronę głównych drzwi. 
- Idziesz za nią? – zapytał kierowca, nie wiedząc czy ma gasik silnik czy tez nie. 
- Nie, poczekam tutaj. Chyba, że nie będzie jej bardzo długo, to pójdę za nią – odparł, opierając się o siedzenie, wciąż nie odrywając wzroku od rozsuwanych drzwi. 
Siedział tak niecałe pięć minut, tupiąc nogami w podłogę, gdy w końcu blondwłosa starsza siostra wyłoniła się z zielonego holu, ramieniem obejmując drobną i niesamowicie bladą Madeleine. Prowadziła ją w stronę samochodu, pomagając stawiać kroki. Wyglądała naprawdę źle, i to do tego stopnia, że aż zaszkliły mu się oczy. Miał ochotę wyskoczyć z ich sedana, pobiec do niej, przytulić ją i jakoś się nią zająć, ale wiedział, że wredna Fiona mu na to nie pozwoli. 
W końcu obie wsiadły i odjechały, a oni wciąż za nimi. Nie wiedział co zrobić, nie miał pojęcia co jej powiedzieć. To w jakim była stanie załamało go tak, że zupełnie brakło mu słów. 
Gdy znaleźli się znów pod jej apartamentem w centrum, one obie zniknęły za drzwiami, a on siedział tępo wbity wzrokiem w zagłówek, nie mając pojęcia co miał teraz zrobić. To jak było mu wstyd i przykro, nie był w stanie ująć słowami. 
- Patrz, ta jej siostra właśnie gdzieś jedzie – wyrwał go głos jego kierowcy na co zerwał się jak oparzony – Wyszła sama i pojechała. 
- Zostań tu jak możesz. Idę tam. 
- Nie wpuści Cię. 
- Mam klucze – odparł po czym wyskoczył na chodnik, pędem udając się na trzecie piętro. 
Stanął pod jej drzwiami i szybko zapukał, czekając aż odpowie. Ale nic z tego, nie odezwała się ani słowem. 
Wygrzebał w kieszeni jej zapasowy klucz, po czym cicho przekręcił go w zamku, wchodząc do środka. 
Jej mieszkanie wyglądało tak jak zwykle, czysto i schludnie, ale po niej nie było śladu. 
Praktycznie na palcach, wszedł do jej sypialni, zastając ją skulona niczym kulka, leżącą na lewej stronie łóżka. 
Podszedł, kucając przy niej, a na widok jej zmęczonej twarzy ledwo powstrzymał się od łez. W ogóle nie zareagowała, gdy zaczął gładzic ją po włosach, wciąż leżała z zamkniętymi oczami, chwilami tylko wzdrygając lekko. 
- Przepraszam ... – wyszeptał, wciąż się w nią wpatrując. Na jego słowa otworzyła powieki, darząc go spojrzeniem pełnym nienawiści. 
- Wyjdź ... – odparła, odsuwając się. 
- Błagam, daj mi wytłumaczyć. Tylko o to proszę. 
- Powiedziałam coś, wyjdź. Zostaw klucze w kuchni i po prostu wyjdź. 
- Nie! Chociaż mi powiedz co Ci jest, co robiłaś w szpitalu? 
- Nie Twoja sprawa. Wynoś się! 
- Powiedz mi. Coś ci jest, tak? 
- Nie, nic mi nie jest. Oddawałam krew i źle się czuję. A teraz, skoro już wiesz, zejdź mi z oczu – skrzywiła się, po czym odwróciła plecami do niego – Błagam Cię, zniknij, bo dłużej tego nie zniosę. 
- Pozwól mi wytłumaczyć. 
- Co? Jak zamierzasz usprawiedliwić to co zrobiłeś? Byłeś tak pijany, że wydawało Ci się, że to ja czy może wpadłeś w nią przypadkiem? Daruj sobie ... 
- Ja nic nie pamiętam z tamtej nocy ... Dosłownie jakieś urywki i nie mam pojęcia jak do tego doszło. Cokolwiek to było, nie miało dla mnie żadnego znaczenia! 
- Najobrzydliwsze było to, że po powrocie do domu, dobierałeś się jeszcze do mnie. Aż mi niedobrze na samą myśl ... 
- Kochanie, przepraszam. Sam nie wiem jak to się stało. Nienawidzę się za to. Wiem tylko, że Cie kocham bardziej niż jesteś w stanie to sobie wyobrazić i zrobię wszystko, żebyś mi wybaczyła. 
- Wszystko? 
- Tak, co kolwiek chcesz. 
- Okay – podniosła się, odwracając ku niemu. Nachyliła się, lekko muskając jego czoło, po czym dodała z uśmiechem – To wyjdź, i nigdy więcej nie wracaj – skończyła i położyła się tam, gdzie wcześniej. 
- To był cios poniżej pasa ... 
- Wybacz Panie Gwiazda, to w Twojej pracy bardzo ciężko pracujące miejsce ... 
- Przestań! Ile mam jeszcze znosić tą nienawiść ze strony wszystkich dookoła? Wiem co zrobiłem, mimo iż tego nie pamiętam. Przyznaję się i robię co mogę, żeby jakoś to odkręcić. 
- Słucham?! Jak to można odkręcić? Cofniesz czas? Nie sądzę ... 
- Po prostu chcę żebyś mi wybaczyła i dała ostatnią szansę. Nigdy więcej się nie napiję, będę się trzymał z daleka od imprez i tak dalej. Zrobię co chcesz! 
- Nie mogę już na Ciebie patrzeć, a tego nie zmienisz. Idź już. Jestem zmęczona, chcę odpocząć, ale na pewno nie przy Tobie, bo aż mną telepie jak tu siedzisz. 
- Pójdę tylko powiedz mi jeszcze jedną rzecz – dodał, po wyprostowaniu się. 
- Co? 
- Powiedz mi, tylko szczerze, czy wciąż mnie kochasz? Tylko tyle. 
- Nienawidzę tego, ale tak, kocham. Mam nadzieje, że przejdzie mi to jak najszybciej. A teraz idź i daj mi już spokój. 
- Skoro kochasz, to możesz się mnie spodziewać jeszcze nie raz. Nie poddam się! – odparł, po czym wyszedł, zostawiając ją by odpoczęła, bo mimo wszystko, widział jak bardzo ów odpoczynku potrzebowała.


*******

Kolejny już jest. Według mnie, najgorszy i najnudniejszy jak do tej pory. Przepraszam. 
Z dedykacją, oczywiście, dla mojej najukochańszej Aleeex :) 
Dla mojej bratniej duszyczki, kocham Cię i dziękuję, że jesteś :) 
#nicely! xx

No comments:

Post a Comment